photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 CZERWCA 2011

Koninki

     Zapewne zainteresuje to choć jedną osobę, wiec piszę mimo, ze sytuacja nie nastraja pozytywnie do przelewania swoich emocji na papier (tak, wiem, ze przelewam je na monitor, ale tak się mówi), jednak postaram się oddać jak najdokładniej to, co się działo, nie zważając na osobiste odczucia.

Więc:

     Wyjechaliśmy dnia 23.06. No i w sumie tu już pisze bzdury, bo ja 22 pojechałem do Agnieszki, bo mieliśmy wczesnym rankiem jechać z Olkusza, a o wiele łatwiej dostać się na miejsce z Małobądza niż z Katowic. W każdym razie 23. Około 9 rano wyjechaliśmy do Krakowa, na miejscu byliśmy przed 11 i czekaliśmy do 13++ na resztę grupy. Spotkaliśmy ich na dworcu PKS (Agnieszka przywitała starych znajomych, podczas, gdy ja poznałem nowych ludzi) i po niedługim czasie (okraszonym żarciem z budki z kebabem), przed 14 wyjechaliśmy wynajętym busikiem do Koninek.

     Cały przejazd kosztował nas 70zł. Dlaczego tak drogo? A no bo miało nas jechać 11 osób ( i wtedy płacilibyśmy coś koło 20-30zł), ale w ostatnim momencie zrezygnowało 5 z nich i wszystkie koszta poszły w górę jak kutas z rana& Żeby zrozumieć dokładnie całą sytuację trzeba by zobaczy jeszcze wkurw organizatora Suską zwanego. Co prawda jedną z osób, które zrezygnowały był nasz niepożądany nr 1 i chwała mu za to, ze się nie pokazał, ale tych pozostałych 4 osób szkoda.

     W każdym razie, dojechaliśmy na miejsce i tu przeżyłem ciężki szok. Domek, w którym nas zakwaterowano był naprawdę genialny. Ładne pokoje (my dostaliśmy nawet dwójeczkę z łazienka), kuchnia do naszej dyspozycji, telewizory w pokojach, no pięknie po prostu. Co prawda w domku mieszkali jeszcze jacyś ludzie, ale okazali się spoko& i nie spoko, ale o tym w części dalszej.

Pierwsze wyjście nie było dalekie, ledwo kilkaset metrów w poszukiwaniu traszek, płazów, robali i innego tałatajstwa, po czym kolejne kilkaset metrów nad jeziorko (jeziorko& oczko ledwo, ale jeziorkiem nazwane) i postój na piwko, czy 2. Wróciliśmy, posiedzieliśmy chwilkę razem i pogadaliśmy (Suska miał ze sobą genialny text o spłukiwaniu kota w toalecie, przy którym o mało nie posikałem się ze śmiechu) po czym spać, bo byliśmy dość niewyspani ^^

 

     Dzień 2. Przed 9 rano, pukanie do drzwi. Agnieszka na szczęście usłyszała, bo ja nie zwróciłem nawet uwagi. Wojtek, myślałem, ze zwariował, budzić nas o tej porze& wpadł powiedzieć, ze idziemy w góry, na Turbacz. Potem obudziliśmy się koło 10.50 i przed 12 wyszliśmy we 2, również na Turbacz. Piękna pogoda, spacerek na górę, rozmowy o życiu i śmierci (czytaj  studia i pierdoły), przed samym szczytem spotkaliśmy duet Wojtek i Wojtek, którzy wyszli przeca ponad 2h przed nami. No niestety, wracając& spotkała nas burza, z piorunami, na samym szczycie, a potem &. GRAD(!). Ja oczywiście świetnie przygotowany, nawet nie miałem kurtki przeciwdeszczowej& ale jakoś dałem sobie rade.

     Udało nam się pokłócić z Agnieszką o zawartość jej torby (a konkretniej o to, czy zabrała lokówkę, co by jej użyć do suszenia butów.. ^^), no, ale przebieg dyskusji przemilczę. Powiem tylko, ze udało nam się pogodzić i było gutez potem.

 

     Dzień 3: Wszystko nas bolało (no, mnie trochę mniej niż wszystko, a przez wszystko mam na myśli część mięśni pomiędzy pasem a kolanami, ew. stopami), ale zebraliśmy się i poszliśmy w poszukiwaniu ścieżki edukacyjnej, o której wspominał Suska. Okazuje się, ze czerwony, skośny szlak, którym szliśmy to nie to. Pomijając już to, ze nagle, w środku lasu skończył nam się i przeszedł w zielony, który z kolei doprowadził nas do wejścia na Turbacz (gdzie byliśmy dzień wcześniej). Ta ścieżka jest strasznie stroma i myślałem, ze mi nogi odpadną (Agnieszka pewnie też, ale wolę to przemilczeć).

     Następnie grill i integracja. Ze względów & natury różnej, przemilczę to, co się działo na grillu poza szczegółem, ze jakiś geniusz spalił kiełbaski i potem zrzucił winę na mnie (oczywiście na żarty itd., ale nadal ;D) i ze potem w bardzo zły i dobry za razem sposób poznaliśmy się z pozostałymi lokatorami naszego domku.

 


 

     Co jeszcze?... No ludzie byli genialni, Agnieszkę wkurzałem prawie wszystkim, a i ona nie była mi dłużna (parę razy kłótnie okazały się NAPRAWDĘ poważne i o mało nie skończyły się źle), ale nadal było świetnie i o ile będę miał taką możliwość, chętnie pojadę za rok.

     Płazów i innych było sporo, z reszta mam zdjęcia, które to potwierdzają. Ze koszta wyszły wyższe niż miały?... no trudno, nic na to nie można poradzić.

 

Komentarze

elkomorres Michał... czy nie potrafisz czasem napisać czegoś krótkiego i pisane po ludzku bez stronniczych dopisków? :)
01/07/2011 22:32:47

Informacje o cedrigern


Inni zdjęcia: Ława z kloca. ezekh114KWIATY WIŚNI JAPOŃSKIEJ xavekittyxRaczej damskie. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24Reita xxtenshidarkxx... maxima24... maxima24Wiosna 2025r. rafal1589