Część poprzednia: http://www.photoblog.pl/causi69/157196694/ideal-czesc-pierwsza.html
Cholera! Wiedziałam, żeby nic nie jeść. Niemiłosiernie boli mnie brzuch. Zdechnę. Urodzę. Nie... Tak nie może być. Wdech i wydech, piękna... Wdech i wydech. Nie rodź. Poroń, ale nie rodź. Niby jestem pieprzonym anonimem, ale obiecałam innemu anonimowi na asku, że nie pójdę witać muszli. To jest wewnętrzna walka. Z jednej strony wiem, że muszę, ale z drugiej nie mogę. Nie wytrzymam! To jest straszne. Zawsze potem mogę zrobić sobie głodówkę... dwudniową... albo tygodniową. Byłoby pięknie. Nienawidzę tego ciała, a to byłaby idealna kara. Czemu mam manię żeby iść coś zjeść, tak nagle a potem nie mogę znieść myśli, że to zrobiłam? Zdechnę tutaj. Jak pies. Jak walony pies. Mam ochotę sobie coś zrobić. Ponadto nachodzą mnie znowu dziwne myśli. Te co kiedyś. Czasem gdy jestem z kimś przez dłuższy czas i nie muszę zajmować mózgu myśleniem o tym co mam powiedzieć, zjawiają się pomysły jak tą osobę zabić. Zazwyczaj w moich wyobrażeniach narzędziem zbrodni jest coś, co leży w zasięgu mojego wzroku. Nagle zaczynam układać idealne scenariusze maltretowania danej osoby, albo niszczenie jej psychicznie poprzez nakazanie zabicia jej kogoś bliskiego. To co się dzieje w mojej głowie jest praktycznie nie do opisania. Chęć zamordowania kogoś w myślach pojawia się naprzemiennie z chęcią zgwałcenia kogoś. Nieprzyzwoite myśli zawsze spoko. Wolę te erotyczne od tych krwawych. Brr...
Część następna: http://www.photoblog.pl/causi69/157358792/ideal-czesc-trzecia.html