>SC<
Jak motyl złapany w sieć.
Wskazówka zegara cofa się w strachu przed przyszłością.
Pochłania mnie wir, żyjąca na granicy wymiarów bestia otwiera swoją umazaną krwią paszczę, spomiędzy jej zębów wypada chitynowy pancerzyk, kurz pokrywa potargane strony starej zżółkniętej księgi.
Mam wrażenie, że jestem wszechmocnym bóstwem, które uczyniło swoje życie okrutnym i proszone przez lud zniżyło się do poziomu człowieka, by w końcu zrozumieć człowieczeństwo i zwyczajne ludzkie troski.
Upadam-cierpienie całego globu, całego pierdolonego wszechświata w jednym małym serduszku napędzanym słabiutkim silniczkiem.
Jestem totalnie zanurzony w istnieniu. Wicher słoneczny grzebie mnie w piaskach merkurego, chemiczny lód pokrywa nasze ciała, nasze mięsnie cierpną, nasze kości łamią się.
Łabędzi śpiew.
Wszystko jest ze sobą powiązane. Mam wpływ na wszystko. Za każde cierpienie należy mi się szczypta bólu, za każde szczęście należy mi się naparstek radości.