Mury umazane smołą, psie gówna roznoszone z trawników pod butami przez całe miasto.
Kot rozjechany na drodze i konwulsje na jego widok.
Zatłoczone miasto, pełne spoconych brudnych ludzi, wracających z pracy, wypraw na ryby którym już poodcinali głowy i powyrywali flaki.
Ludzie.
Mnóstwo ludzi. Zbliżają się do mnie i pytają o różne rzeczy.
Lęk. Chciałbym im pomóc, ale wątpię, czy będę w stanie, chociaż wielokrotnie już mnie to spotykało i zazwyczaj nie było tragicznie.
Zbliżają się do mnie jeszcze bardziej, chcą zaprzyjaźnić, poznać......
Widzę wieloryby płynące w oceanie, jeden z nich spada na dno, jakby rażony prądem, chociaż umierając ze względu na sporą warstwę tłuszczu powinien wypłynąć na wierzch.
Coś jest nie tak.
Niepasujący element układanki.