Rudy debil. :3 Zdjęcie sprzed tygodnia.
I po projektach, teraz już zero stresu. Były wczoraj, nawet nieźle nam poszło. :> No i wicedyrektorka zwolniła nas z dwóch ostatnich lekcji, yeeey.
A dzisiaj moja 'impreza' urodzinowa. Btw, urodziny mam jutro, ale dziewczyny przyszły już dzisiaj. Najpierw mój tata zawiózł nas na miasto, pizza. Patrzę, a tam w menu pizza o nazwie Green Day, padłam. :p Potem u mnie w domu - pogadałyśmy, nagrałyśmy jakieś powalone filmiki, odwalałyśmy, włączyłyśmy muzykę (te bity Marysi, nie chcecie wiedzieć xD ), nawpierdzielałyśmy się kalorii. Po 19 Marysia musiała iść, sou posiedziałyśmy jeszcze z Martą dwie godziny i ona też musiała iść. No i dostałam od dziewczyn zajebiste rzeczy, a co najważniejsze, kolejną płytę Green Day - 1,039/Smoothed Out Slappy Hours. <3 Sou, do kolekcji brakuje mi chyba jeszcze 15 albumów. :P Może w wakacje wyrobię się z kupieniem wszystkich. No i do tego koncerty, m.in. Bullet In A Bible i Awesome As Fuck. Sporo kasy na to pójdzie, ale myślę że warto. :>
Nareszcie kupiłam anytramę, mój plakat z iUno! iDos! iTre! powieszony na ścianie. Zajebiście wygląda. ;>
W następną niedzielę impreza u jednego gościa od nas z klasy. Dużo znajomych ma być, oby wypaliło. Tak się składa że tego samego dnia wracam od babci, więc zdążę. :D
Wtorkowy koncert Green Day był zajebisty, strasznie żałuję że mnie nie było. Chłopaki zagrali profesjonalnie, na scenie byli minutę przez 20.30, idealnie. Strasznie zazdroszczę chłopakowi, któremu Billie Joe dał swoją gitarę i tej dziewczynie, która weszła na scenę i śpiewała z BJ'em. Farciarze, tyle wygrać. *.* Gdybym to ja była na ich miejscu, jeeeej. :3 Mam nadzieję że Billie, Mike i Tre przyjadą jeszcze do Polski za góra 3 lata, oby. Wtedy będę jedną z pierwszych osób które kupią bilety, obiecuję.