tu, gdzie kończą się tory
tu, gdzie kończą się tory
tu, gdzie wiatr wieje w trzy strony
tu, gdzie rampa się mocno zapada
tu, gdzie ktoś wbrew sobie upadał
tu, gdzie pociągi swój bieg kończyły
tu, gdzie się wszyscy daremnie modlili
tu, gdzie dzieciom zabrano zabawki
tu, gdzie nie było żadnej huśtawki
tu, gdzie zakochani ostatni raz się widzieli
tu, gdzie poza numerem niczego nie mieli
tu, gdzie krew ze łzami zmieszana
tu, gdzie padali na kolana
tu, gdzie jak brudne psy się kłębiły
tu, gdzie chore ciała godność traciły
tu, gdzie uczucia znaczenia nie miały
tu, gdzie dzieciątka po żwirze stąpały
tu, gdzie nikt książek nie czytał
tu, gdzie nikt o nic nie pytał
tu, gdzie wiedzieli, choć nie mówili
tu, gdzie po skroniach z rozpaczy się bili
tu, gdzie praca wolnym nie czyniła
tu, gdzie wiara nędzy się pokłoniła
tu, gdzie deszcz ulgi nie przynosił
tu, gdzie nikt o nic nikogo nie prosił
tu, gdzie ruiny żałośnie krzyczą
tu, gdzie gwiazdki na ramionach liczą
tu, gdzie serca z piersi wyrywali
tu, gdzie parszywą dłonią nadzieje pogrzebali
tu, gdzie śmiano się z ludzkich słabości
tu, gdzie historia to same kości
tu, gdzie drzewa z rozpaczy jęczą
tu, gdzie wspomnienia jak zjawy męczą
tu, gdzie betonem jak kukły zalali
tu, gdzie swych przodków prochy wdychali
tu, gdzie cicho jak w środku lasu
tu, gdzie nie da wstrzymać się czasu
tu stoję i ja, i płaczę po kryjomu
z duchami tych, co nie wrócą do domu.