Druga strona fotografii
od twych obrazów głowa mi pęka
jak duch Judasza, co w snach mnie nęka
o żadne spojrzenie już nie proszę
w dziurawym sercu rok drugi noszę
mózg też dziurawy przez twoje słowa
które są czystsze niż moja mowa
twój oddech czując na szyi mokrej
drżę cała łapiąc dłoni wilgotnej
jesteśmy w tłumie, a jednak sami
jak statek w porcie w ciemniej przystani
nogi jak z waty wciąż mylą kroki
biodra kołyszą się w rytm na boki
obcasy robią dziury w parkiecie
chyba jesteśmy sami na świecie
twój uśmiech głupi mnie deprymuje
będąc za burtą jednak ratuje
znów drżę jak drzewo nocą w wichurze
czując twe iskry i twoje róże
ostatni raz umieram w ramionach
będąc w ich kleszczach jak w ostrych szponach
ust twoich szukam jak ślepiec drogi
odrywam pięty stóp od podłogi
deszcz twoich spojrzeń aż w łydkach czuję
kolejny obraz w głowie maluję
patrzę na ciebie jak psychopata
zbliża się chwili pięknej zapłata
znikasz jak Eros - boski posłaniec
tak winien być nasz ostatni taniec.