Nie chcę tak.
Siedzę po uszy w gównie.
Nie uwolnię się bo jestem za słaba.
W sumie to sama jestem sobie winna.
Chciałaś? To masz. Teraz sobie cierp.
Wolę czas kiedy największym problemem i stresem było jego krzywe spojrzenie.
Dzisiaj oznacza tylko jedno. Rozczarowanie.
Z dnia na dzień boję się bardziej.
Boję się każdej rozmowy.
Czuję się od niego uzależniona.
Odpowiadanie na bolesne pytania niszczy.
Nie śpię, jem kiedy muszę, marznę.
Nie skupiam się już na kompletnie niczym.
Czas się chyba odizolować.
Ociąć się od "przyjaciół", internetu a przede wszystkim od niego.
Przestać oszukiwać ludzi i samą siebię.
Zwalczać problemy w samotności a nie szukać pomocy u ludzi którzy mają je w dupie.
Dlatego odchodzę stąd.