Bardziej, niż długo spać, lubię narzekać na to, jak krótko spałam. Będę perfekcyjnym architektem. Będę pierdoloną damską wersją Le Corbusiera skrzyżowanego z Miesem skrzyżowanego z FL Wrightem.
Moja drużyna właśnie strzeliła 5 6!!! NIE BICZEZ SIÓDMEGO gola, a Berba hat tricka well to już 4 brama Berby PIĄTA CO ON DO DIABŁA WYPRAWIA DLACZEGO JA TEGO NIE OGLĄDAM. Zajebiście, nie chcę nic mówić, ale nie oglądałam żadnego meczu piłki nożnej (ani żadnej innej dyscypliny) od spotkania z Liverpoolem. Wzorowy ze mnie kibic. Lądujemy właśnie na szczycie tabeli, a ja jeszcze niedawno utwierdzałam się w przekonaniu, że nic w tym sezonie nie ugramy.
Wczoraj wróciłam do domu, rzuciłam torbę i płaszcz na środek pokoju, usiadłam, zaczęłam gapić się przed siebie i myśleć o tym, jaka to ja strasznie jestem zmęczona próbnymi maturami. Ale potem ukochana, racjonalna większość mojego mózgu kazała mi przestać napawać się tym wmówionym sobie zmęczeniem. W maju będzie gorzej, bejb, nie ma co się nad sobą rozczulać.
I teraz też chciałabym posiedzieć przy filmach Coenów albo nawet włączyć ten cholerny mecz, ale nie mogę, matma, największa nieodwzajemniona miłość mojego życia, wzywa. Po hymnie.