są takie konie, o których się nie zapomina...
Cieszę się, że miałam okazję z nimi pracować...
Tinka- moja pierwsza nauczycielka, pierwsze galopy, tereny, to było życie, śpij słodko :* [*]
Carmen- moja pierwsza kobyła, 3 lata razem, pierwsze zawody, skoki, małe sukcesy i porażki, teraz ma się super i praktycznie nie pracuje, tylko się opieprza na padokach :)
Drap- pierwszy koń, którego dostałam do jazdy od obcej osoby, zakosztowałam posiadania dwóch koni, nauczył mnie bardzo wiele, chociaż pracowaliśmy razem tylko 3-4 miesiące? chodzi pod siodłem w okolicach Lublina, wgląda wspaniale :)
Pirat- chyba największe wyzwanie i największy sukces, z takim leciwym już koniem zrobić kawałek pracy na tyle, żeby udało się mieć całkiem dobry start, wspaniały koń, też dzielnie sie trzyma, z tego co mi wiadomo :)
Pasaż- moje hucułkowe Love, wspaniały charakter jak na kryjącego ogiera, fajny ruch i jezdność, uwielbiałam na niego wsiadać, bardzo mi szkoda, że teraz nic nie robi :(
Mietus- świerzynka, które uwielbiam, od zera do bohatera, dużą radochę mi sprawiła praca z tym maluchem, później mógł wozić małą amazonkę :)
No i Lunka, której nie ma na zdjęciu, a z którą też miałam mały całkiem fajny epizod. Zdolny kobył i śliczny, ale leniwy :P
Och, wspomnienia, wspomienia, dużo jest jeszcze koni, o których pamiętam, ale chyba te były dla mnie najważniejsze, wpaniałe, dumne konie...
"Pewnych relacji juz nie da się odbudować. Padło za dużo gorzkich słów z obu stron. Za bardzo się zmieniłam, za dużo o Tobie wiem. Z resztą, i vice versa. Dobrze, że udało nam się to tak zakończyć, za mniej więcej porozumieniem stron. Cieszę się, że już nie piszesz i nie dzwonisz, że pozwoliłeś mi wysiąśc z samochodu bez pożegnania i odjechałeś bez pisku opon, jak zawsze. I chociaż tęsknię za tym przeciągłym spojrzeniem i za zapachem Twoich perfum, to wiem, że lepiej dla nas, że się rozstaliśmy. Wiem, chociaż, cholera, nie mogę się z tym pogodzić..."
to chyba jedyny sensowny fragment jaki w życiu napisałam
Wasza D.
wspomnieniowo