Nie użalam się nad sobą, nie sprawiam sobie cierpienia.
Z tym zdjęciem wiążą się najwspanialsze wspomnienia, cudowne lata a także moje dotychczasowe największe szczęście.
Teraz brakuje mi
"motylków" w brzuchu, uśmiechów, łez.
spontaniczności, szaleństwa, pocałunków, przytuleń, naszej zimy...
Chyba najbardziej tęsknię za tą "miłością".
Bo tylko wtedy naprawdę czułam się dowartościowana, szczęśliwa.
Ale życie to nie wieczność.
To sekunda, która minie szybciej niż zamkniemy powiekę.
To moment przelatujący z prędkością światła.
I choć w tym momencie nie dostrzegaliśmy tego, co posiadaliśmy, nie cieszyliśmy się z tych zupełnie pozbawionych sensu sytuacji, to teraz z biegiem czasu je widzimy.
I żałujemy, że nie wykorzystaliśmy tego życia inaczej...
Teraz czas na zupełnie inne przemyślenia:)
Czy uciekając w samotność nie uciekamy przed samym sobą?