"Opisuję tam parę jako związek morderców. Od samego początku łączy ich przemoc: pożądanie, które sprawia, że rzucają się na siebie, zmagają wśród potu, krzyków i jęków, walczą aż do wyczerpania sił, aż nadejdzie zawieszenie broni, które nazywamy rozkosza. Następnie oboje morerców, pragnąc utrzymać swój związek, zawiera rozejm w postaci małżeństwa i łączy siły by walczyć przeciw społeczeństwu. Będą teraz domagać się praw, korzyści i przywilejów, powoływac na swoje dzieci, aby uzyskać posłuch i szacunek innych. Tutaj oszustwo staje się majstersztykiem! Obaj wrogowie usprawiedliwiają wszystko w imię rodziny. Rodzina to dla nich szczyt zakłamania! [...] Rodzina albo egoizm przebrany za altruizm... Potem mordercy się starzeją, a ich dzieci zaczynaja łączyć się w kolejne pary zabójców. Wtedy starzy drapieżcy, w braku ujscia swojej gwałtowności, biorą się za łby, jak na początku znajomości, tyle że teraz bronią nie są pchnięcia lędźwi. Odtad ciosy stają się subtelniejsze, podstępne. Wtej walce wszystko jest dozwolone: manie, choroby , głuchota, obojętność, skretynienie. Wygrywa ten kto będzie opłakiwał partnera. "
- - - - - - - - - - - - - - - -
Tak chciałabym ubrać letnią sukienkę, zabrać koc, bęben, gitarę i CIEBIE... Pójść na łąkę i kąpać się w słońcu. Wplatać CI we włosy stokrotki jak kiedyś. Złościłbyś się gdybym w rozmarzeniu gubiła rytm i "za karę" ściągnąłbyś ze mnie tę cienką warstwę bawełny...
...pieprzona marzycielka