Szybkim krokiem wyszłam z domu, kiedy weszłam na chodnik zaczęłam wręcz biec przed siebie aby przypadkiem się nie rozmyślić i w tak piękny dzień znowu nie zostać w domu. Od wyjazdu Justina polubiłam przesiadywać w chłodnym mieszkaniu, zwykle oglądałam telewizję lub czytałam w internecie zaległe notki opowiadań moich ulubionych blogowiczek. W zasadzie odkryłam je jakiś tydzień temu, kiedy wróciłam z rozmowy z moją siostrą o której na chwile obecną wolałabym zapomnieć. To był czysty przypadek, przypadkowe kliknięcie, które spowodowało,że rano nie mogłam odwiedzić przyjaciół moich rodziców, którzy podobno bardzo chcieli mnie poznać. Lubiłam odpływać w lepszy świat czytając znakomite opowiadania teraz już moich internetowych koleżanek, dawało to ujście mojej złości, stwarzało zaporę, która nie pozwalała przepuszczać przykrych wspomnień do mojej głowy. Taki mały sposób na odciągniecie się od bolesnej rzeczywistości. Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę,że ostatnie tygodnie wakacji spędzam całymi dniami siedząc przed monitorem.
Starałam się twardo iść przed siebie trzymając w dłoni kupioną zaledwie kilkomiesięczny temu lustrzankę, która w pewien sposób miała mi zastąpić czytanie opowiadań. W kieszeni zabrzęczał mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz " masz jedną nieodebraną wiadomość" przeczytałam szybko po czym otworzyłam ją.
Justin ;*
Skarbie przepraszam, ale dzisiaj nie znajdę już czasu aby wykonać do ciebie wieczorny telefon. Jestem w Chicago, mam tu mnóstwo pracy wokół mnie pałęta się mnóstwo ludzi z trudem składam tego esemesa jedynym uchem słuchając jakie wskazówki ma dla mnie Scott. Nagle wypadła mi jakaś gala. Nie gniewaj się słoneczko, Kocham cię i tęsknie ;* .
Schowałam telefon do kieszeni z początku nie mając zamiaru odpisać, poczułam ukłucie w klatce piersiowej, to chyba uczucie, które ludzie nazywają rozczarowaniem. Ruszyłam dalej przed siebie jednak po kilku minutach poddałam się wyciągając telefon z kieszeni.
Caroline
Do usłyszenia jutro, miłej gali.
Westchnęłam ciężko ruszając w nieznanym mi kierunku. Dopiero po piętnastu minutach mojej wędrówki przypomniałam sobie,że to urządzenie, które ściskam w dłoni do czegoś jednak służy.
Straciłam rachubę czasu wędrując w nieznane i robiąc zdjęcia wszystkiemu co żywe bądź nie. Usiadłam na ławce i po raz dziesiąty przejrzałam tysiąc zdjęć, które udało mi się dzisiaj zrobić. Wpatrując się w ekran lustrzanki wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Po zobaczeniu wszystkich zdjęć wyłączyłam aparat podnosząc do góry głowę. Na początku się przeraziłam a z moich ust wyrwał się cichy pisk.Podnosząc głowę mój nos znalazł się dosłownie centymetr przed wielkim czarnym murem. Obróciłam się o 360 stopni, kiedy zakończyłam tę czynność powtórzyłam ją kilkakrotnie aż w końcu dojrzałam ścieżkę z której zboczyłam. Ruszyłam w jej stronę po czym poszłam w kierunku z którego przyszłam. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało, bo po kilkunastu minutach mojego " powrotu" znalazłam się na szosie mając przed sobą oraz za sobą szczery las, a w pobliżu ani żywej duszy. Zaczęła mnie ogarniać panika, bez żadnego celu gapiłam się na drogę licząc,że zaraz nadjedzie jakiś samochód, jeśli nie to miałam jeszcze dwa wyjścia: ruszyć w szczery las licząc na to,że pójdę w dobrym kierunku bądź wybrać się wzdłuż drogi mając nadzieję,że dojdę do jakiegoś miasta skąd będę mogła zadzwonić, ponieważ w moim telefonie nie było zasięgu.
- Zgubiłaś się ? - usłyszałam męski głos tuż za moimi plecami
Przeczyły mnie ciarki a zaraz po nich poczułam rozchodzące się ciepło po moim ciele, które czułam nawet w opuszkach palców. Odwróciłam się, robiłam to najwolniej jak tylko było możliwe. Zmierzyłam chłopaka wzrokiem. Był ode mnie wyższy, szczególnie przez burzę ciemnych loków, które starczały na wszystkie strony, miał czekoladowe oczy dokładnie takiego koloru jak Justin. Zauważył,że intensywnie mu się przyglądam i posłał mi przyjazny uśmiech. Chciałam go odwzajemnić, starając się aby moje usta wygięły się w podkowę, ale ostatecznie stać mnie było jedynie na uniesienie kącików ust ku górze co przypominało raczej grymas .
- Jestem Ryan - odparł nieznajomy - a Ty w stu procentach jesteś Caroline.Te oczy, te włosy i śliczna buzia, z dodatku ta nieufność - zaśmiał się - Tak to musisz być ty.
- Skąd znasz moje imię ? -mruknęłam a moje brwi powędrowały ku górze
- Jestem kumplem twojego chłopaka - odparł szczerząc się dumnie - Wiem o tobie zapewne dużo więcej niż ty o mnie - kolejny rechot.
Skrzywiłam się po czym zaczęłam szukać w swojej głowie jakiejkolwiek wzmianki o owym Ryanie. Przypomniałam sobie, Justin kilkakrotnie coś o nim napomknął w swoich historiach dotyczących dawnych czasów.
- Skoro znasz już moje imię to nie muszę się przedstawiać - stwierdziłam głośno wzruszając beznamiętni ramionami nie spuszczając z chłopaka podejrzliwego spojrzenia.
- Zgubiłaś się - domyśliłam się,że tym razem jest to forma twierdząca. nie pytającą - powinnaś iść tam - wskazał mi kierunek, którym powinnam się udać. Przytaknęłam - Byłaś tak zmyślona,że nawet nie spostrzegłaś, iż za tobą idę - kolejny rechot - Swoją drogą będziesz tam miała kilka dobrych fotek - wzrokiem wskazał aparat.
Ryan patrzyła na mnie przez chwilę licząc,że się odezwę, jednak się rozczarował.
- To jak, wracamy ? - zapytał odrobinę zniecierpliwiony.Chyba nadal nie zdawał sobie sprawy,że moja cisza oznaczała wyczekiwanie aż odejdzie . Powiedział mi to co chciałam wiedzieć tak więc mógłby już odjeść.
- My ? - zapytałam zdziwiona.
- Mieszkam niedaleko ciebie - wytłumaczył.
Zdziwiłam się, chyba to zauważył po dał mi sójkę w bok śmiejąc się ze mnie.
- Sądziłaś,że mieszkam na księżycu ? - ponownie zaśmiał się głośno
Cóż, będę musiała jakoś wytrzymać jego towarzystwo w drodze powrotnej. Mam jedynie nadzieję,że do domu mamy niedaleko ....
Co do zdjęcia, pamiętacie jak mówiłam wam,że w Polsce byłam na kilku amatorskich sesjach ?
Tak więc to zdjęcie dzisiaj przysłała mi mój kolega z Polski i jest ono z jednej z owych sesji.
Jeśli chodzi o przerobienie zdjęcia to sądzę,że odwalił kawał świetnej roboty ;)
Kar ;*
Tak jak obiecałam, wracam na stare śmieci i zaczynam pisać kilometeowe notki ;D