wielka zabawa.

Zgrywam się z ludzi dobrze wiedząc, że to chwile dyktują tępo tego syfu.

Patrze na zmixowane obłoczki na niebie kolejny raz szyderczo sie usmiechając.

"ten tydzień będzie hardcorowy"- myślę,

wstaję od kompa żeby zapalić kolejnego petsa na balkonie

biore głębszy oddech, nagle słysze telefon:

"będziemy za trzy godziny, możesz zacząć sprzątać"

dwadzieścia butelek po piwie zostało wyniesione godzine przed złą wiadomością,

wypuszczam powoli powietrze, które wciągnęłam bardzo szybko

Już spokojnie.

Kolejny papieros.

"jeśli nie przestanę palić za 20 lat będę wyglądała jak pomarańcza zasuszona"

gasze niedopalonego szluga....

Teraz powoli, czekam na kolejny telefon

"może porobimy jakieś foty?" z taką przepitą twarzą mogłabym co najwyżej prosić boga o pekające klisze.

Hip hop w głośnikach od paru ładnych dni, muzyka daje mi siłę.

Kręgosłu wysuwa mi się karkiem drapiąc po czubku głowy, zaraz umre z bólu.

Wczoraj bob pomagał zasnąć, dzisiaj napewno alko.

Pogadam z mamą może też pomoże.

Zgłaśniam muzyke ide się położyć, nogi prostują sie same.

wysoko ułożone pod nimi poduchy, już wiem, że zaraz zasne...

grammatik- czasem.