nie umiem zrozumieć że z dnia na dzień, ludzie tak bardzo sobie bliscy stają się sobie obcy, przez nieporozumienia, albo głupie kłótnie. nie umiem w to uwierzyć. że człowiek, któremu ufałam, którego kochałam tak bardzo mnie zranił, bez większych wyrzutów sumienia. nie pojmuję faktu, że wyjechałeś bez słowa. bez pożgnania. nie wierzę że po tym wszystkim chcesz ze mną rozmawiać, dobijasz się do mnie na telefon, aczkolwiek, ja tego nie chcę. nie chcę cię znać . bo kiedy wszedłeś do mojego życia, wiedziałam że to nie będzie bajka. wiedziałam że nigdy nie będzie po prostu dobrze. ale teraz... teraz prawie tak bylo. podobno minie kochałeś. podobno tak, jak ja ciebie. ale wiedziałam że kłamiesz, pomimo tego chciałam wejśc do tego świata, gdzie wszystko jest tak cholernie proste. i weszłam. tak szybko, bez namysłu. jak szybko weszłam, tak i szybko zrezygnowałam. bo bajka się urwała. zabrakło mi sił. bo wkopałam się w to. chociaż wiedzialam... że to tylko kewstia czasu .
jednak piszę to tutaj, bo od wczoraj nasz kontakt skończył się raz na zawsze. po prostu na zawsze . od tak. wczoraj wyjechałeś. a dziś już się nie znamy. Nienawidzę Cię. ale zawsze będę cię dobrze pamiętać. kochałam Cię. tak w chuj mocno. najmocniej. ale wszystko mija. to kwestia cholernego czasu.
Żegnaj,
Twoja Karo.