mam chyba dosc, znow zlapal mnie zly humor i jeden wielki dol z ktoprego nie da sie wyjsc bez czyjejs reki. koszmar.
Zawsze chcialam byc idealna, od dziecka o tym marzylam. Marzylam tez o tym o czym marza kazde dziewczynki. Dorastajhac stawalam sie madrzejsza na swoj sposob, uczylam sie nowych rzeczy, miedzy innymi uczylam sie jak postepowac i traktowac ludzi. Zawsze chcialam byc traktowana jak duza dziewczynka, i oczekiwalam szacunku. Od pewnych osob go dostalam - rodzicow. Nigdy nie powiedzialam zlego slowa na to jak i jakimi metodami mnie wychowuja - prosta rzecza jest to, ze wychowywali mnie w sposob jaki oni uwazali za stosowny.
mama - zawsze byla mi ostoja, oparciem. Uwielbiam ja za jej styl bycia soba, zawsze byla kochana, zawsze czula i przede wszystkim sprawiedliwa. Czulam sie przy niej spokojnie. Nadszedl i czas mojego buntu - buntuja sie przeciez wszystkie nastolatki. Zaufala mi, wierzyla ze nie popelnie zadnej glupoty. wychowala mnie na dobrego czlowieka.
tato - od kiedy pamietam, jego ramiona byly najbezpieczniejszym schronieniem przed innymi dziecmi, to on podnosil lizaki i kupowal nowe z powodu nieustannego placzu.. byl moim zolnierzem, ale go zabraklo... takiego go zapamietalam..
Tatusiu, dzis mija 12 rocznica od kiedy nie ma Cie z nami, wszyscy tesknimy, pamietamy i kochamy.