Zdjęcie stare jak świat :D Ale nie mam innego ;)
Zastanawiałem się, o czym mam napisać notkę,
żeby nie była tak samo beznajdziejna jak wszystkie poprzednie...
Wiem. "Samobójstwo".
Jesteśmy.
Żyjemy.
Nagle przychodzi do nas wiadomość, ze coś się stało.
Przechodzą Cię dreszcze, boisz się... rozmyślasz i zastanawiasz się "dlaczego?"
- tak właśnie miałem,
gdy dziś dowiedziałem się o samobójczej śmierci człowieka,
którego w sumie nie znałem, ale był kolegą moich przyjaciół z klasy...
To było ostatnie kilka minut religii. Kinga powiedziała, że Legia nie żyje.
Daniel poszedł do Kacpra mu to powiedzieć. I chociaż nie spotykali się,
ani nie byli sobie bliscy - wszyscy przesiedzieli w milczeniu dwie ostatnie lekcje.
Nikt nie słuchał nauczyciela. Każdy myślał... Ja też. Przechodziło przeze mnie tysiąc myśli,
które wywoływały ból. Z jednej strony: człowiek,
który popełnia samobójstwo jest tchórzem - ucieka przed problemami;
z drugiej zaś musiał być odważny
- postawił wszystko na jedną kartę:
rodzinę przyjaciół, kumpli... i na samym końcu nas - społeczeństwo.
Niby nikt się nie zna. Jesteśmy "wyobcowani",
ale kiedy słyszymy taką wiadomość uważamy, że taki ktoś był nam bliski...
Życie jest jednocześnie długie i krótkie.
Kiedy mamy plan, ktoś za wszelką cenę próbuję nam go unicestwić.
Najlepiej zanim się jeszcze zacznie.
Musimy pamiętać, że jesteśmy na tyle młodzi,
że całe życie możemy sobie ukształtować według własnych "widzi-mi-się".
Kiedy ktoś mi mówi, że chce popełnić samobójstwo z powodu miłości,
już nie wspominając, że wirtualnej - internetowej, to myślę sobie:
"człowieku skoro jesteś na tyle wielkim idiotą, żeby to zrobić
- to nie masz odwagi stanąć przed brutalną rzeczywistością?",
ale wiem, że nie mogę tego powiedzieć, bo dopuszczę do jego śmierci.
Właśnie... czym jest śmierć ? Czy możemy wogóle mieć konkretne wytłumaczenie na te słowo ?
Moim zdaniem nie.
Śmierć dla każdego człowieka jest czymś innym.
Każdy ją inaczej przeżywa.
Jedyne co wiemy, to to, że narządy przestają funkcjonować.
Człowiek przestaje oddychać i wypuszcza ostatni dech.
Nie mieszajmy w to religii.
Każdy musi umrzeć.
Dla mnie śmierć jest niczym, śmierć jest snem.
Tłumaczę to sobie jeszcze tak: miałem ukochane miejsce w świecie?
Wyspy Zielonego Przylądka.
Ukochane było dawno temu, kiedy nie było tam tych wszystkich hoteli, tłumu turystów,
hucznych imprez, a ja mogłem łowić ryby. Ale mnie na tych Wyspach nie ma.
Nie żyję tam, nie żyję i już. To samo dotyczy innych miejsc na świecie.
I naturalną koleją rzeczy kiedyś nie będzie mnie też tu.
Więc czy zatem życie ma sens?
lub inaczej
Samobójstwo nie jest kwestią wyboru!
Następuje, gdy cierpienie przekracza siły do walki z nim.