Myślisz o swojej upadłości. Czy może o jej nadejściu? Sama nie wiesz, jesteś tylko człowiekiem, marną, miniskropijną częścią tego brudnego, wymierającego świata. I to fakt, to ludzie są źli, nie świat ale jednak to oni w nim żyją i go bezczeszczą więc umieramy wszyscy razem, powoli, okrutnie, nieświadomie ale jednak zanikamy stąd powoli. Nadziejo... Co Ty znów miałaś w tej swojej głowie. Gubisz się i to cholernie. Z jednej strony czujesz tą moc, tę magię, miłość, ukojenie, radość a z drugiej strach, przygnębienie, wewnętrzne krwawienie tak cholernie zranionego serca...Głupie myśli, a przecież miałaś nie myśleć i nie mówić. To nigdy Ci nie wychodzi, durna Ty. Od jak długiego czasu się uczysz siebie, tej kontroli, pieprzonej kontroli?! Ale zaraz! Przecież jej być nie powinno! Rozmowa powinna płynąć jak potok górski, bez zastanowień co będzie jak to powiem, jaka będzie reakcja. Prawda Nadziejo? Sama zawsze bałaś się reakcji Cypriana. A nie powinnaś... Co jest nie tak? Czy dwie rozmowy, które wiele Cię Nadziejo kosztowały, przez które płakałaś nie starczą? Co jeszcze mu trzeba? Krwi? Straszenia odejściem? Czy nawet same okrutne odejście, przykry koniec? Miałaś tyle zrobić, tyle ambicji ale wszystko dziś rozlałaś w alkoholu a dziś dzień to poniedziałek