podczas trwania wyborów prezydenckich 2010 przekonywano, że gdyby żył John Lennon to na pewno poparłby Jarosława Kaczyńskiego, bo w końcu "give PiS a chance" i zrozumiałe "make PiS not war". także Placebo wielokrotnie na swoich koncertach zapewnia, że "we come in PiS". uważam, że partia PO może czuć się opuszczona w tej kwestii, więc pozwoliłam sobie na znalezienie odpowiedniego kandydata, który w swoich tekstach przekonywał, że to PO wiedzie prym. w końcu nie kto inny jak Bob Dylan twierdził, że "we live in a POlitical world", jednocześnie nie kryjąc swojej nienawiści do konkurencyjnej partii i dodając "sometimes Satan comes as a man of PiS" (ale to wtedy, kiedy bywał, ekhem, stoned, bo to całkiem miły koleś i woli grać fair play). jeśli Dylan używa jakiegokolwiek odtwarzacza mp3, to z pewnością posiada iPOda. zdjęcie Boba z białymi słuchawkami w uszach na plakatach kampanii wyborczej przekona część potencjalnych wyborców. to tak na przyszłość, debata Lennon vs Dylan może być całkiem ciekawa.
swoją drogą, żałuję, że jeszcze nie mogę głosować. Lady Gaga otrzymałaby jeszcze jeden głos. to byłam ja, laska z potwornie ciężkim laptopem na udach i Mickiem Jaggerem oblanym kompotem. dziękuję i do widzenia