Nauczyłem się dostrzegać barwy, ale wszystko zaczyna czernieć, powoli mieszając się w jedną mało atrakcyjną masę która wisi mi nad głową. Jej ciężar nie pozwala podnieść mi się z łóżka i o ile łatwiej jest po poranku pełnym łez schować się pod kołdrą ze świadomością przemijania w którym nie muszę uczestniczyć.
Kiedyś łatwiej było przemówić krzycząc ten sam utwór którego słowa w obcym języku pojmowali ludzie prowadzeni tym samym rytmem.
Błądzę po omacku.