Mój kryzys zdjęciowy pogłębiam moją kobietą idealną, piękną, z charakterem... nie. Nie Angeliną. Lisą. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten film... jakoś... zawsze chciałam być taka jak ona. Chociaż pewnie bliżej mi do Susanny. Podsumowując wczorajsza noc z filmem Girl, Interrupted sześćdziesiąt razy na tak. Choć to dziwne - oglądałam ten film kilkanaście razy, a wciąż odkrywam nowe sceny. Och chcę już ten cholerny weekend. Ten piękny weekend który zacznie się już w piątkową noc. Ale nie... dość o planach. Bo znów coś nie wyjdzie... i znów będzie krzyk, łzy i zgrzytanie zębami. Boję się wziać aparat do ręki. W głowie nie mam praktycznie nic, więc po co marnować żywotność migawki. Ale muszę ruszyć z miejsca... Muszę coś zrobić... ale... robić byle robić? "Bo ty już jesteś martwa, Lisa! Nikogo nie obejdzie Twoja śmierć, bo ty już nie żyjesz. Twoje serce jest zimne! Dlatego wciąż tu wracasz. Nie jesteś wolna, bo potrzebujesz szpitala, by czuć, że żyjesz."
Użytkownik cancerofmind
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.