Zaciesz na japie, pierdolnik w głowie. Welcome into my world, motherfuckers.
Dość bycia kimś, kim nie jestem. Dość wmawiania sobie, że czegoś nie mogę.
Mogę kurwa wszystko. Mieć, robić, myśleć. Kto mi zabroni?
Mam dość bycia opisywanym przez cechy, które mnie nie dotyczą, bycia
ograniczanym przez pierdoloną konwencję, przez martwienie się co wypada,
a co nie; mam dość myślenia o tym kto i co sobie pomyśli. Chcę robić rzeczy,
na które mam ochotę, chcę być sobą, wolny w stu procentach.
Pragnę być nietypowy, niepowtarzalny
Jednorazowy i oryginalny.
Skąd ja w ogóle wziąłem ten pojebany światopogląd, że niby
gorszy jestem, co mi odbiło do głowy by żyć prawie 20 lat w przekonaniu,
że nic mi się nie należy. Jedyne z czym miałem rację, to to że nie dostanę
niczego od świata. Nikt mi nic nie da, ja wszystko muszę sobie brać.
Wziąć życie w swoje ręce, nie użalać się, nie być niczyją marionetką.
Zafascynowany pewnym wyzwaniem. Pogrążony w zadumie,
pośród natłoku myśli odbijających się kolejno od każdej ze ścian czaszki.
Będzie mi ciężko.
Nigdy tego nie przeczytasz, jestem tego kurewsko pewny.
Pyskata. Złośliwa. Wredna. Chamska. Bezpruderyjna. Arogancka.
Zakochana w samej sobie. Bystra. Inteligentna. Śliczna.
Nie ma ideałów, no nie? Trudno, będzie moja. Zawalczę.