Jak wtedy było ciepło! A nie mrzawko-kapuśniako-chwilami ulewo-deszcz. Brrrrrr.
Jak miło jest kończyć o 12.20 :)
Od razu wspomnę, że jestem dumna z Pauli, która dzięki moim butom ( tak sama powiedziała!! ) przeżyła na przełajach.
Ufffff. Dobrze, że ten tydzień mam już za sobą. Teraz jedynym poważniejszym przedsięwzieciem będzie prezentacja z angola. Damy radę.
Pozdrawiam,
J.