photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 CZERWCA 2014

Niebo wali się na nas

Takie cuda umiem zrobić, o tyle się nauczyłam.

 

"Zanim gdy na chwilę zamknie oczy - znikniesz.
Zabierz jej, zabierz jej, zabierz jej z ręki nóż." 

Bez przenośni.

 

Rzeczywistość na trzeźwo jest obrzydliwa. Nigdy tego nie rozumiałam jak można uciekać w używki i jak to może pomóc. Prędzej czy później wszystkie fenomeny stają się codziennością. Zawaliliśmy. Na całej lini, wzdłuż i wszerz. I istnieje jeden jedyny powód, dla którego można to ratować. Najważniejszy powód, którego boję się, że brakuje jednemu z nas. 

W ciągu dnia pełne ręce roboty... żeby nie myśleć, żeby nie być świadomym, żeby tylko nie płakać. Wieczorem przygody. Tak, bardzo fajne przygody, dopóki zaśniemy zanim minie odrętwienie. A jeśli nie zdążymy, mamy kolejne bezsenne noce, kolejne kilometry myśli. Sama już nie wiem czy bardziej boli to, że zawaliłam, czy to, że znowu ktoś odchodzi. Po raz pierwszy nie chodzi o potrzebę obecności kogoś, tylko o potrzebę obecności TEJ jednej jedynej osoby. 

Sinusoida ogarniętości właśnie zaczęła opadać. Znowu zacznie się zabawa, obojętność. Znowu zaczną się błędy, których się nie żałuje... Tylko dlaczego mam wrażenie, że zamiast przejść to razem, przejdę to sama... Spóźniłam się parę miesięcy, tak bardzo się spóźniłam. 

Problemem jest to, że mogę stracić jedną jedyną rzecz. A potem nie zostanie już nic dlaczego warto by było zrobić cokolwiek. Boję się znowu w to wchodzić. Boję się, że jedyna ręka, która może mnie podnieść nawet nie pomyśli o tym. Za to ja myślę za dużo. O potłuczonym szkle, o chemii, o wszystkich tych rzeczach, których miałam już nie robić. Cały świat jest pełny ludzi, a oddalanie się jednej z nich rujnuje wszystko co się budowało. Mówiłam, że jesteś tak podobny do M. ... Tylko, że wtedy miałam kogoś kto mógł jakkolwiek pomóc... 

Za dużo rzeczy rozumiemy do fakcie. za dużo okazuje się do zrobienia, pomimo ogromnego lęku. Chciałabym walczyć. Zacząć od nowa. Próbować, cieszyć się, nie dać się pokonać paraliżowi ze strachu. 

A jeśli nie czujesz już nic? Jak zamknąć oczy i pozwolić odejść? Jak wrócić do domu i nie kaleczyć się przy każdym wspomnieniu? Pzecież nie jestem silna. Nigdy nie byłam, znasz mnie przecież. Dlaczego od wszystkiego na co mam ochotę powstrzymuje mnie zbyt głośna myśl 'przecież nie zasłużył na to, żeby się o tym dowiedzieć'. Dziwnie się ułożyło. 

Chciałabym to przeżyć. Dosłownie i w przenośni. Przeżyć i zrobić tą ostatnią rzecz, dla niego, tak jak powinnam. 

 

 

"Albo się zaćpam, albo skumam, że nie warto" 

Kiedy warto...

 

http://www.youtube.com/watch?v=WCW4Dji7ks4