Chciałam napisac o ironi losu w sklepie, ale wrodzona mania sprawdzania facebooka zawsze i wszędzie uświadomiła mi, że to było nic. Szczęścia, szczęścia w chuj, a kasy na to nie ma. Cholera bierze, jak trzeba zrezygnowac z TEGO marzenia i zabrac się na tamten koncert. Chciałabym wszystko. Chciałabym jeszcze więcej. Gdyby nie swoiste wyczerpanie sprzętu listopad byłby spędzony raczej w trasie, na parkiecie, z kieliszkiem, na kacu, pod sceną, niż w rzeczywistości.
Tak niewiele brakuje, żeby cały ten miesiąc ociekał szczęściem jak nigdy.
A poza tym?
Odcięte ostatnie nici przywiązania, skasowane numery, zapomniane wspólne chwile. Trzeba się tylko odbic.
'Jakby ci ktoś w młotka przywalił"
Nie z młotka, z tego co zawsze.
Dziś, jutro, kiedyś.
Wszystko nabiera kolorów i tempa.