Lśnienie
Nasz toksyczny związek opierał się na dodawaniu sobie rozkoszy i od czesu do czasu spotkań z przyjaciółmi.Puki nie zaczęłły się wakacje,na początku Lipca miałam ostre bóle brzucha,źle się czułam,mdlałam,zwracałam dość często posiłki.Ciąża była wykluczona,ponieważ oboje się zabezpieczaliśmy zażywając tabletki antykoncepcyjne i potwierdzenie ginekologa.Postanowiłam udać się do lekarza - Ryan dziś idę do szpitala po wyniki...(zaczęłam niepewnie spoglądając na chłopaka przez prawe ramię)
-To już dziś?(wił we mnie swój wzrok)
-Tak dziś,mam tego dość..(jęknęłam zaciskając oczy,po czym bardziej uścisnęłam drewnianą łyżkę)
-Zawioze Cie(odparł upijając łyk gazowanego pica)
-Przejde się(ustaliłam wszystko).Ryan odpowiedział mi gestem,że mogę robić co chcę.Zchodząc schodami obszernej klatki schodowej czułam się zmieszana,nie wiedziałam czego miałam się spodziewać,ale w końcu..-Będzie co będzie(powiedziałam pod nosem mijając przechodni).Świerze powietrze oplatało moją twarz ,a na karku pojawiały się jeżące się włoski.-Zawsze jest nadzieja(powiedziałam bardziej do siebie niż do pielęgniarki za szybą)ach minęłam próg szpitala i już siedziałam na niebieskim krzesełku ściskając mocniej pasek torebki,gdy usłyszałam -Pani Shaw(stanęła przede mną zgrabna niska pani w bałym fartuszki i śmiesznym obówiu).Serce podskoczyło mi do gardła,myśli krzyczały ''-to już!''.Chwile później siedziałam przed moim lekarzem -Dzień dobry Pani Shaw(uśmiechnął się swiowłosy lekarz).Znów ścisnęłam pasek torebki odpowiadając -Dzień dobry(zdobyłam się na udawany uśmiech).
-Mamy już pani wyniki(podrapał się przy skroni starszy mężczyzna przewracając sterte kartek)o mam!(niemalże krzyknął)
-Jakie są?niech pan mówi wszystko(nakazałam przelykając śline)
-Nie będę owijał w bawęłnę mówię od razu,że do pani organizmu dostał się nowotwór(zastygłam poczułam się jakbym właśnie dostała w twarz od matki).Zaszklonymi oczami słuchałam lekarza -to jest rak Jelit,stąd bóle brzucha,krwawy mocz i osłabienia..zaatakował pani jelito grube ,które jest bardzo ważne(przerwał spoglądając z nad okularów)wszystko z panią dobrze?(zapytał,a ja nie wytrzymałam)
-Wszystko ze mną dobrze!?ja mam raka! ja dobry człowie!(wrzeszczałam trzęsąc się i połykając gorące słone łzy)
-Spokojnie jest możliwość wyleczenia..czerwona chemia,operacja,przeszczep,jest pani młoda i ma tyle opcji(tłumaczyl lekarz).Zleciało nam na rozmowie i umawianiu się na następną wizytę,w drodze do domu dławiłam się płaczem w zatłoczonym tramwaju.Wchodząc po schodach otarłam rękawami bluzy oczy i przekręciłam zamek w drzwiach,rzuciłam torbe w kąt i pędem usiadłam na jednym z krzeseł w kuchni.Trzymając kartkę z wynikami patrzyłam tępo przed siebie znów czując łzy,usłyszałam szmer i poczułam jak ktoś mnie mocno przytula całując czule w głowe..tak jak kiedyś robiłam to mama.
-Kochanie co jest?(zapytał Ryan,a ja tylko podałam mu kartkę).Widziałam jak skupia się na tym,jak wzdryga unosząc brwi i to co powiedział,a raczej wykrzyczał -to nie możliwe!kurwa mać!tak nie może być Heidi..(miał zaszklone oczy,a ja nie mogąc nic zrobić rzuciłam się w jego objęcia,oparł mnie o ścianę kuchni i stłumił krzyk w moich włosach,przy tym mocno ruszając klatka piersiowa).
-Dlaczego Ty?(zapytał patrząc w moje oczy,po czym oddalil sie).Szukal czegos w szawce i nagle uslyszalam-aghh...(zaczal ubierac stroj motocyklisty)
-Co Ty robisz!!!(wrzanęłam zatrzymując go ręką)
-Kocham Cię i nie pozwole Ci umrzeć(musnal moj policzek i zaraz potem trzasnal drzwiami).Osunęłam się po nich cicho szlochajac -nie zrób nic głupiego(odparłam zwijajac sie w klebek).Obudzil mnie zapach boczku..
cnd