Ból w klatce piersiowej oblał całe moje ciało,zadrżałam..szybko wyłoniłam się z gęstych zarośli ledwo dysząc,przedzierałam je długimi paznokciami i zwinnymi palcami..czułam,że ktoś mnie potrzebuje,ujrzałam tam postać mężczyzny,miał skręcony kark,jego noga była wygięta w nieokreślony sposób. Wrzasnęłam krzyczałam w niebo głosy,otworzyłam oczy,a moje usta wykrzyczały -mamo!! mamo! Mamo ! Mamoo!.Dyszałam szukając butelki wody pod łóżkiem..jest moje ręce dotknęły czegoś na kształt plastikowej butelki,odetchnęłam z ulgą upijając łyk,było jeszcze widno.Usłyszałam tylko jak drewniane drzwi mojego pokoju ustępują lekko skrzypiąc,a stopy mojej mamy tańcowały w kierunku mojego łóżka,kobieta w średnim wieku popatrzyła na mnie swoimi błękitnymi oczami i zatrzepotała wachlarzem rzęs.Patrzyła na mnie z współczuciem tak jak na wygłodniałego psa.Znowu zadrzałam,a moje ciało dygotało,kobieta utuliła mnie do swojej piersi i wydobyła ciche -już dobrze..ciii..jestem tu,nic ci nie grozi &
-mam tego dość(powiedziałam,a po policzku spłynęła mi łza)
-wiem..(powiedziaLa niebieskooka blond piękność).
Czułam się źle,od śmierci taty,wszystko było przeze mnie.. to ja go zabiłam,wyszłam z zadrapaniami,a on nie...
Zeszłam na śniadanie,w kuchni przywitało mnie poranne słońce i zapach grzanek,uśmiechnięta zasiadłam do stołu,mama podała niezdarnie talerz z grzankami i szklankę z sokiem pomarańczowym.
Po zjedzeniu śniadania,uznałam,że nie zmarnuje sobie dziś tak słonecznego dnia,ogarnęłam swoją osobę i otwierając drzwi wyjściowe krzyknęłam
-Wychodzę!
Wędrowałam miastem kiedy natrafiłam iż to park jest najlepszym miejscem na odpoczynek..dziś nie mogłam tam liczyć na odpoczynek,poza bandą wygłodniałych dzieci,pełne zapału do zabawy.Omijałam ich ostrożnie,lecz moja łososiowa sukienka zaczepiła o niektórych,które wpadły w furię krzycząc,naburmuszona usiałam na najbliższą ławkę.Podziwiałam zabawę wiewiórek na pobliskim drzewie,kiedy usłyszałam jak ktoś do mnie krzyczy w pierwszej chwili pomyślałam ''to nie do mnie'' -Ej podaj! Podaj!(skierowałam wzrok w stronę wołającego,stała tam dziewczynka która na oko miała 6 lat.. była ubrana w różową sukienkę,miała brązowe włosy zapięte w kucyka,wymachiwała wciąż rękoma,skierowałam też oczy na różową piłkę ,która zatrzymała się tuż obok mojej nogi.Wzięłam okrągłą rzecz i ruszyłam w stronę dziewczynki
-proszę (podałam jej piłkę do ręki )
-dziękuję (obdarzyła mnie szczerym i dużym uśmiechem,a tuż za nią pojawił się wyoki chłopak)
-Heidi!(wrzasnął)
-słucham?(obróciła się do niego dziewczynka)
-wszędzie Cie szukam!..wariuje kiedy mi tak uciekasz,wiesz co by było w domu jakbym Cie nie znalazł..(przerwał wbijając wzrok we mnie,spuściłam wzrok,ponieważ brązowe oczy chłopaka utkwiły w moich zielonych,czułam,że może mnie cała odczytać)
-A Ty kim jesteś?(powiedział wskazując ruchem głowy)
-Ja..(dukałam )oddałam piłkę..
-a ..okej,dzięki (uśmiechnął się do mnie i ręką poczochrał włosy dziewczynki)
-może pójdziemy na lody? Trochę się zmęczyłem (dodał)
-jeśli chodzi o mnie to odmówię (powiedziałam )
-może coś innego?(ciągnął)
-hm..może mrożona herbata(dodałam po chwili namysłu )
-Dobrze mi to odpowiada,a Tobie ?(skierował oczy na Heidi)
-ja chcę Lody!!! (krzyknęła w śmiechu )
-dobrze,dobrze (zaśmiał się chłopak).
Ruszyliśmy w poszukiwaniu lodziarni i jakiejś knajpki z mrożoną herbatą,kiedy zjawiliśmy się pod knajpką chłopak powiedział
ja stawiam(uśmiechnął się).Nie miałam zamiaru chować portfela (położył dłoń na mojej w której trzymałam kasetkę z pieniędzmi i skiknął głową -co dla państwa?(powiedziała kelnerka)
dla mnie mrożona herbata z 4 kostkami lodu na wynos (powiedziałam uśmiechając się)
Popiłam łyk mrożonej herbaty idąc obok chłopaka -jestem Lea (dodałam uśmiechając się jak dziecko z downem)
Rob(uśmiechnął się chłopak)
Szliśmy w milczeniu,kiedy nie postanowiłam spojrzeć na telefon
-o nie! (podniosłam ton głosu)muszę wracać do domu,do kiedyś (powiedziałam oddalając się od Heidi i Rob).Pognałam zmęczona do pokoju i zasnęłam..