Jestem zmęczona. Nie wyrabiam. I nie wiem jak sobie z tym poradzic.
Już nawet rysunek jest bardziej mechaniczny, wszystko co robie, to tak - na biegu. Nikt nie wspominał, że to taka zapierdalanka. A mi, mimo wszystko ciągle mało, i mało. Bo przecież moge więcej, moge lepiej.
Życie bez papierosa... hmm no troche mi tego brakuje, nie oszukujmy sie, w końcu fajki - conecting people.
Misja na przyszłe dni: może w końcu wyładniec? Schudnąc? Czy cokolwiek.
Dobija mnie to. Ten zapieprz. Nie mogę się zatrzymac nawet na chwile, bo ciągle myśle o tym, że nie zdąże, nie dam rady, spieprze...
Do tego zdałam sobie sprawę o stracie bliskich mi 2 osób. Stracie na zawsze - stracie przyjaciół.
Na szczeście, jest to tylko jeden epizod mojego życia. Reszta toczy się miarowo i spokojnie.
5!