Witam!
Każdej włosomaniaczce dobrze znana maseczka: Kallos. Moja już trochę sędziwa, bo używam jej już od roku.
Gdy pierwszy raz wpadlam do drogierii Hebe, skład i to wielkie PUDŁO mnie nie zachęciło, przyjrzałam się i olałam, później czytając na coraz to nowszych blogach zachwyty, postanowiłam, że i ja zaryzykuję. Skusiłam się na wersję Latte, bo słyszałam ochy i achy, o jej zapachu.
Zapach, faktycznie przypomina produkt spożywczy, nie taki, jak w przypadku krówkowego żelu pod prysznic z notki wcześniej, bo bardziej w deseń mleczny i jakby... jajeczny? Na włosach jest jednak bardziej subtelniejszy i utrzymuje się nawet dnia następnego :)
Moje włosy bardzo lubią proteiny, nie nakładam maseczki zbyt często, może raz na 2 tygodnie, ale za każdym razem moje włosy odwdzięczają się sypkością, miękkością oraz połyskiem.
Jako iż zdecydowałam się na duże zakupy kosmetyczne, aby uzupełnić zapasy, moja maseczka jest w mniejszym słoiczku - 275 ml. Ciężko, jak zwykle stwierdzić mi jej wydajność, gdyż moje wlosy należą do grupy tych krótszych, ale jak wspomniałam wcześniej Latte jest ze mną od jakiegoś roku, ale używana nieregularnie.
Naklejka na zakrętce zachęca do stosowania maseczki 2-3 x w tygodniu, ale wydaje się to szybką drogą do przeproteinowania kłaków.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol (emolient powierzchniowo czynny), Cetrimonium Chloride(sub. powierzchniowo czynna z działaniem antystatycznym), Parfum, Citric Acid (regulator pH), Propylene Acid (Humektant), Hydrolized Milk Protein (proteiny mleczne), Cyclopentasiloxane (Emolient suchy), Dimethiconol (Emolient suchy.), Benzyl Alcohol (konserwant, imitujacy zapach jaśminu, regulator lepkości) Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwat).
W sumie skład nie długi, ale też nie naszprycowany, dużo nawilżaczy i tylko jedna z substancji (w dodatku po perfumie), na które początkująca włosomaniaczka może zwrócić uwagę, ale mimo to dla mnie jedna z lepszych maseczek. Dodatkowo cena produktu też zachęca, bo z tego co pamiętam dużo za nią nie dałam.
Swoją funkcje spełnia to i ja jestem zadowolona. :)
Dziś mój dzień wolny. Jak zwykle ssie. Od 13 siedzę sama, bo D. pojechał do roboty, za oknem zimno i pada, a cały tydzień, kiedy byłam w pracy 15 stopni i słoneczko. Powoli mnie ta robota wykańcza, nie ma bata żebym tam wytrzymała do czerwca, zwolnię się zaraz po świętach i na pewno poważnie będę rozważać jakąkolwiek inną pracę w retail...
Pozdrawiam Włodzia!
xxx
Lubisz zdjęcia jedzenia (i innych pierdół)? Wpadnij na mojego insta. wlodziabella
Opracowanie: kosmopedia