Mineły jakieś kilka dni. wszystko było dobrze nie rozmawialiśmy o śmierci i o innych podobnych rzeczach. Nie wiem czemu, ale pisanie z nim stało się u mnie rzeczą codzienną. Nie potrafiłam zasnąć bez jego "dobranoc". Pewnego dnia wlaczylam komputer zalogowalam sie tam gdzie potrzebowalam i wtedy uslyszlalam dzwiek, ktory oznajmial ze dostalam wiadomosc. Oczywiscie wiadomosc byla od Niego-Nie moge pozwolić na to zebyś byla ze mna poniewaz bedziesz nieszczesliwa. Dlatego w tym momencie musze skonczyc ze soba- kiedy chcialam mu odpisac nie bylo go juz, nie odbieral telefonu a pozniej zaczol sie rozlanczac ale ja nie dawalam za wygrana dzwonilam dalej to wylaczyl telefon wtedy. Usiadlam na lozku i zaczelam plakac. Siedzac godzine z chusteczka w reku myslalam czemu mi tak na mnie zalezy, przeciez ja go nie znalam dobrze ani nawet go nigdy nie widzialam. Wtedy zadzwonił telefon to był on, odebralam szczerze perwszy raz w zyciu rozmawialam z chlopakiem przez telefon tak to zawsze sie wstydzilam, a wtedy nawet nie myslalam o tym co robie poprostu odrazu nacisnelam zielona sluchawke i- Bartek nic ci nie jest- slowa ktore wypowiedzialam odrazu przerwalam mu to co mowil, ale powtorzyl" przepraszam, nie chcialem musialem przemyslec kilka spraw nie chcialem cie wystraszyc..." rozmawialismy chyba przez dobre trzy godziny. Rozmowy przez telefon rowniez stalo sie nasza codziennoscia. Potrafilismy calymi dniami ze soba rozmawiac. Mimo odleglosci miendzy soba robilismy wszystko razem kto pierwszy wstawam budzil, wychodzilismy z psami , jedlismy obiad, kladlismy sie spac. W dniu kiedy Bartek zdawał na prawo jazdy dostałam sms "że sie pocioł, że powinismy to skonczyc, ze nie mam z nim przeszlosci, ze on nie umie normalniee zyc". Wtedy zrozumialam czego tak naprawde chcem. Jako siedemnastoletnia podjelam decyzje, ze nie wazne jak by bylo ja chcem z nim byc.