photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 19 MAJA 2013

- Otworzysz to kiedyś?

- Kiedyś otwo...ciiiiiii.

Na chwile zapadła całkowita cisza. Oboje przestali nawet oddychać. Za drzwiami było słychać jakieś szmery.

- Szybciej - szepnęła - otwórz to i zwijajmy się stąd.

- Już prawie, już...

Zamek cichutko pstryknął.

- Podejdź do drzwi i posłuchaj co tam się dzieje.

- Chce to zobaczyć. Chce wiedzieć co to jest.

- Idź. Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli jeszcze nie będziesz wiedziała o co chodzi. Idź.

Wstała i najciszej jak umiała zbliżyła się do drzwi, odwracając się kilka razy w jego stronę. Nic nie zobaczyła, bo on wszystko skutecznie zasłaniał ciałem. Przyłożyła ucho do drzwi. Wsłuchiwała się bardzo uważnie, ale nic już nie usłyszała. Szmery ucichły.

- Nic już nie słyszę. Nikogo tam nie ma.

- OK. podłóż tutaj dwa ładunki. Ja idę na dól oczyścić teren i uzbroić pozostałe bomby. Spotkamy się za dwie minuty na dole.

Bardzo ostrożnie uchylił drzwi, spojrzał i błyskawicznie opuścił gabinet. Marie zgodnie z poleceniem podłożyła C4. Zegar ustawiła na pięć minut. Tyle czasu było im potrzebne, aby zdążyć zejść na dół, pomóc w ewentualnym "sprzątaniu" i uciec razem z Mark'iem na bezpieczną odległość. Wysadzenie budynku w powietrze było pomysłem Mark'a. Taka mała zemsta. Jaki to miało sens, nie wiedziała, bo przecież mieszkający tam gangster był martwy, zapewne większość personelu też. Widocznie wyjście z pompą miało poprawić Mark'owi humor. Wyszła cicho z pokoju i skierowała się w kierunku schodów. Powoli przesuwała się przy ścianie nasłuchując czy nikt się nie zbliża. Gdy doszła do skraju ściany, przy schodach, wychyliła się, by mieć pewność, że może bezpiecznie zejść na dół. W zasięgu jej wzroku nie było nikogo. Nikogo żywego. Ochroniarze leżeli na podłodze Mark szybko sobie poradził - pomyślała i ruszyła na dół. Na ścianach były już porozkładane bomby. Skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Tam mieli się spotkać. Szła powoli, bo przecież nie mogła mieć pewności, że dom jest wyczyszczony. Mark'a nie było nigdzie widać i słychać. Przechodząc obok jednej z bomb, spojrzała kątem oka na licznik zegara. Oczy otworzyły jej się bardzo szeroko. 4...3... . Ruszyła jak pocisk w stronę wyjścia. Przez jej głowę przemknęła tylko jedna myśl. Żeby tylko zdążyć, żeby tylko zdążyć. Była już bardzo blisko drzwi, kiedy nastąpiła eksplozja. Podmuch rzucił nią tak mocno, że wyleciała razem z nimi na zewnątrz domu. W jej ciele znajdowało się mnóstwo odłamków. Miała pełną świadomość, że chyba jej się nie udało. Leżała przez dłuższą chwilę na boku czekając na koniec. Mark był w pobliżu, musiał mieć przecież pewność, że Marie nie wyszła z tego cało. Kiedy zauważył, że leży na trawie przed płonącym budynkiem i jeszcze się rusza, wyszedł z miejsca obserwacji i powoli poszedł w jej kierunku. Przeładował broń.

- Miałaś być w środku i się spalić, żeby cie nie zidentyfikowali. No cóż, nie wyszło. Teraz będę musiał wpakować ci kule. Mam nadzieję, że i tak do mnie nie dotrą.

- Dlaczego to zrobiłeś? - resztką sił zapytała

- Bo nie będziesz mi więcej do niczego potrzebna - odparł w uśmiechem na twarzy.

Wyciągnął nogę, położył jej na barku i obrócił na plecy. Padł strzał. Nastąpiła cisza, którą przerwał odgłos upadającego na ziemię ciała. Marie trzymała w dłoni swoją broń. Przez moment patrzyła w jego otwarte oczy, w których nie było już życia. Wzięła ostatni oddech i zamknęła swoje.

 

Znalezione w necie.

Pyśka.

Komentarze

sortof fajne
19/05/2013 11:35:45

Informacje o bywajkotku


Inni zdjęcia: Kupuj i nie załuj bluebird11Dziewczyna. chasienkaSamość mnilchas:) dorcia2700Moja kochana kicia patkigdJa patkigdZ Klusią patkigdKocia kawiarnia w Gliwicach :) halinamEgipski sklep bluebird11;) damianmafia