Rzadko kiedy wiemy, że dany raz jest naszym ostatnim.
Bo czy wiemy, że widzimy kogoś ostatni raz?
Albo jemy nasz ostatni żurek?
Pijemy ostatniego szampana?
Ostatni przytulasek?
Ostatni pocałunek?
Kielich?
Buch?
A może ostatni raz jesteśmy w danym miejscu, w którym pojawiamy się cały czas?
Często na takie rzeczy nie zwracamy uwagi, po czym zauważamy że coś takiego się więcej nie powtórzy.
Niezależnie lub z wyboru.
W momencie, kiedy coś tracę, zadaję sobie pytanie czy tak na prawdę kiedykolwiek to miałam. Idąc tym tropem można tylko się niszczyć od środka. Myślałam, że już nigdy nie będę musiała tego przeżywać. Może inaczej, miałam nadzieję.
Długo myślałam, że moje życie jest nieproporcjonalną sinusoidą.
Coś bardziej, coś mniej, coś częściej, coś rzadziej... ale jak na takim wykresie przestawić wybuchy i kulminacje? Pojedyncze wybuchy zdarzają się nie za często, bardziej formują się w katastroficzne kulminacje, które przeszywają moje, kurwa, wszystko. naraz. tam i spowrotem. bliźniaczo. tak długo jak tylko mogą.
Jedyne, co mi pozostało, to wiara w to, że kiedyś będziemy mogli stanąc naprzeciw siebie,
spojrzeć sobie szczerze w oczy
i powiedzieć
przepraszam.