Siedziałam na lekcji, w o wiele za dużym na mnie swetrze i nie dlatego, że tak schudłam, tylko dlatego że ukrywam pod nim warstwy tłuszczu, nienawidzę opinających bluzek, które uwidaczniają moje fałdy.
Siedziałam tak i myślałam jakby to było fajnie, gdyby sweter w rozmiarze 34 wyglądał na mnie tak jak ten, jakbym się świetnie czuła patrząc na nogi i widząc tylko dwa cienkie patyczki, a nie wielkie udziska które ledwo sie mieszczą na krześle. Chciałabym czuć pod swetrem każdą moją kość.
Wiem, że gdy teraz zawalę to się wykończę, nie mogę się poddać.
Chociaż dziś i tak czuję się znacznie lepiej niż wczoraj. Śmiałam się dużo co ostatnio rzadko się zdarzało. Może też dlatego, że wizja skończenia lekcji 2godz wcześniej była fajna. Napisałam do mamy sms czy zwolni mnie z okienka i ostatniej historii, pół klasy zrobiło to samo.
Pójdę sobie chyba dzisiaj z mamą do kina na "Niewierni" póki mam siłę i nie irytują mnie sprawy jedzenia.
Zauważyłam, że jesli ustalam sobie głodkówkę nie myślę o jedzeniu. Bo tak zawsze planowałam ile dokładnie muszę jeść żeby wmieścić się w limicie, zaprzątałam sobie tym głowę cały czas, liczyłam kalorie, ważyłam wszystko. Głodówka to głodówka, jak ne wytrzymam to zjem jabłko czy grejpfruta i będzie dobrze.
Bilans:
2 kawy (jedna z łyżeczką (jeśli można tak określać miarę) mleka) - 15kcal
łyżka kremu z dynii - 10kcal
2 marchewki - 50kcal
jabłko - 80kcal
RAZEM:155kcal