dzisiaj pierwszy dzien miesiaca = wazenie.
weszlam na wage i myslalam, ze dostane jakiegos zawalu, czy innego wylewu...
49,3!!! what the fuck ja sie pytam?! miejmy nadzieje, ze to przez 'kobiece dni'. matko boska, ja sie czuje taka ohydna, i wielka... ogolnie to bez komentarza =.=
kolejne wazenie za dwa tygodnie. jak bedzie powyzej 46, to sie chyba zalamie.
mysle kude nad dieta nowa... bo metabolizm to ja juz sobie zrypalam. takze dunkan poszedl sie... no. wczoraj to sie nie obeszlo bez wodki z rodzina. wypilam 5 kieliszkow i zapilam jakims sokiem... mam kaca MORALNEGO. ale w sumie... 18 sie ma raz w zyciu. hahaha, ich miny, gdy zobaczyli, ze pije kielona na raz i sie nie wykrzywiam, byly bezcenne :D. "Laurka, skad Ty umiesz pic?" :D
Dziekuje za zyczenia, każdej z osobna ;*** <3!
za 12 dni moja mami ma urodziny. w sumie to myslalam o rowerze dla niej na prezent... taki retro z koszykiem ;) bo zawsze chciala taki miec. fajny pomysl?