codziennie
codziennie okrywam po trochu samą siebie,
odkrywam swoje wady i zalety, zdolności i nieumiejętność wykonania czegoś.
dziś wieczorem odkryłam zdolność. niesamowicie ważną.
ja poprostu jak dyrygent pałeczką ptrafie sterować swoimi emocjami.
jak magiczną różczką z nieposkromionego niepokoju i złości zasypiając
jednym mrugnięciem powiek stałam się ostoją spokoju i wyciszenia.
to było niesamowite...
codziennie niedowierzam, w niego, w siebie, w to wszystko.
wspominam i wydaje mi się że to mi się przecież nie mogło przytrafić, to nie moja bajka...
po czym zaglądam w telefon-one tam są. są te wszystkie słowa w które nie wierze. słowa.
zaglądam we wspomnienia-one tam są. te wszystkie gesty, czyny, uśmiechy i rozmowy. są.
zaglądam we własne serce-on tam jest. tak poprostu-jest.
codziennie wspominam pierwsze chwile. tosty, spacer po grillowaniu,
krwężniki pod lidlem, wrestling na poduszkach i ten bezgraniczny rozmiar ramion
który potrafił objąć mój cały świat na te kilka sekund
-choć wtedy jeszcze nie do końca doceniałam ich wartości.
dziś wiem-są bezcenne.