Cóż...
Chyba nie jest najgorzej.
Przez święta i sylwestra schudłam 5kg.
Mimo to cyferki na wadze przyprawiają mnie o zawał...
Za dużo.
Dużo za dużo!
Powoli. Do celu. Czemu to tak długo trwa...
Dzisiaj z rana sięgnęłam po jabłecznik mamy. Jeszcze ze świąt...
Mąż widząc to zjechał mnie wzrokiem po czym z pogardą
stwierdził: Jedz, jedz, a brzuszek rośnie!
Zabolało.
Dla niego tez jestem tłusta. A to wlasnie jemu chce podobać się najmocniej...
Jabłecznik zwracałam pół dnia.
Nie wiem czy z nerwów czy z zażenowania...
Może jutro będzie lepiej...