Nie lubie się uzależniać. To w pewien sposób zbrodnia dla chęci bycia niezależną. A ostatnio uzależniam się ostro od wielu rzeczy.
Po raz setny z kolei biore się za siebie. Układam, werbuje, przewracam, zmieniam, naprawiam.
Żal mi patrzeć w lustro.
Jest stanowczo za glośno, zbyt tłumnie, nierozumnie.
Gubie wątek.
Życie to tęsknota za czymś, co trudno nazwać.
P.S. Wydaje mi się że nie powiedziałeś jeszcze ostatniego słowa co do nas.... prawda?