Słuchawki wygodnie zagłębiły się w uszy.
W domu było cicho.
Podkręciłam głośność do połowy.
Przeszył mnie dreszcz.
Dobrze, niech boli.
Niech muzyka wwierca się w mózg, zagłusza myśli.
Zamknęłam oczy.
Nogi zaczęły się kołysać w rytm,
oddech przyspieszył.
Każdy dźwięk wbijał się głęboko do świadomości,
jak gwóźdź w mokre drewno,
jednostaje uderzenia młotka.
Dorośli się dziwią, czemu psujemy sobie słuch.
A to jest nasza chwila nirwany.
Współczesne katharsis.
Po wydarzeniach ostatnich dni mam ochotę powiedzieć całemu światu:
A pocałujcie mnie wszyscy w ... !