Święta, święta i po ptokach jak mawiała Violetta z mojego ulubionego serialu. To już jakaś psychoza. To dawno wykroczyło spoza granic normalności (mam na myśli mnie i moją fanatyczną miłość do wspomnianego serialu "brzudUla").
Dziś mam jakiś depresyjny, nostargiczny nastrój. Coś znowu przyciągneło mnie przed komputer zamiast ciągnąc do nauki. 95% swojego czasu, który mogłabym poświęcić nauce marnuje na internet i użalenie się nad sobą typu "nie zdam", "mogłam się wczesniej za to wziąć", "tego jest za dużo", "a tego nie będzie.. tego też nie będzie", "w przyszłym roku bede uczyc sie systematycznia" (wiem ze nie).. Czytałam przed chwilą Volanta. Skurwiel zawsze wszystko dobierze w dobre słowa. Zapraszam na jego bloga.
http://volantification.pl/2016/01/10/nikt-nie-zasluguje-na-uczucia-z-second-handu
Z second-handu można mieć wszystko. Tylko nie powinno się mieć stamtąd uczuć.
Jeśli coś w tym miejscu trzeba powiedzieć o ludziach, to że nie mają problemu, kiedy słyszą słowo: Tak. Dzielnie znoszą usłyszenie słowa: Nie, ale totalnie nie radzą sobie ze słowem: Może. Zawsze wtedy mają nadzieję, że uda się je przekuć w pełnowartościowe Tak, więc kują. Często latami. Chodzą za kimś jak słodkie popiskujące psiaki, chcą, żeby ktoś wziął je na ręce i cały czas liczą na to, że w ten sposób wychodzą sobie miłość. Przy okazji nie widzą jednak dwóch rzeczy tego, że można być dla kogoś tylko pierwszym wyborem albo żadnym, bo pomiędzy nimi jest tylko nasza nadzieja. Druga rzecz jest za to taka, że nadzieja zgodnie ze słowami Stephena Kinga to największe skurwysyństwo jakie wyszło z puszki Pandory.
Bez względu na płeć osoby, która siedzi na ławce rezerwowych,