... na coś, co może nigdy nie przyjść.
Jakoś tak nie wiem skąd to wykołałam, z jakiego zakamuflowaniego skrawka mojego umysłu to się wzięło. Ale orzeźwiające to jest. I ma happy end. A nie wszystko w naszym życiu ma.
Kurcze od wielu dni (prawdopodobnie pustych) myślę, o różnych rzeczach, o moim zachowaniu, podejściu i że może powinam wreszcie coś powedzieć. Tak naprawde bez kamuflażu.Niektórzy pomyślą że zupełnie nie powinnam się tak uwywnętrzniać, że nie chcą wiedzieć takich rzeczy z takich miejsc. Będzie też duże grono które to ucieszy, będą o tym mówić, z ciekawością, niektórzy ze złością o której i tak się dowiem, a wywoła ona we mnie duuużo radości. Zapewniam was że tak właśnie będzie. Nikomu źle nie życzę chociaż tak to ostatnio wygląda. Chcę dla was wszystkich jak najlepiej, ale chwilami prawdopodobnie szarpie mną zazdrość że u mnie mijaja tylko puste dni, godziny. Nie bierzcie już proszę nic personalnie bo nie jestem sobą. Tak to wygląda.