Dzień dobry, witam.
Kolejny dobijający dzień. Właśnie siędzę sobie "JUŻ" w domu. Nie wiem jakim cudem doczołgałam się rano do szkoły na dwie lekcje z być może złamanym kolanem, jedno jest pewne. Pani Danuta nie byłaby zadowolona, gdybym nie była obecna, gdyż pózniej nie znalazłaby dla mnie czasu, abym mogła napisać dwugodzinną pracę literacką. No cóż, sama siebie podziwiam, bo do szkoły mam nie całe dwie minuty, a wychodząc z domu o 07:20 byłam w szkole pod klasą już na godzinę 07;40. Wieczorem do szpitala. Zazdroszczę teraz wszystkim 'zdrowym' osobom, którzy mogą normalnie chodzić, osobiście chodzę jak pokraka. Trener mnie zabije, a już nie chcę wspominać co będzie, jak okażę sie to coś poważniejszego. Nie wyobrażam sobie rezygnacji z SJS. Błagam, Boże pomóż. Amen.