Znów mnie wena dopada
lecę w dół i ból do uczuć się skrada
znów uczuć dawnych parada
miłość , nienawiść to grająca w mej głowie kanonada
jak mocart moja ręka rymy układa
serce przestaję słuchać swego pana
a ja żyję i żyć będę w końcu muszę
bo życie znaczę tuszem
i tuszę że moje słowa dojdą do innych
nie tak jak do mnie
przyjaciół znicze
miłości obrócone w niwecz
powoli i do przodu pchne przez te życie
patrząc w koło widząc zachodzące bycie
na tym bicie na tym szczycie informuję o wciskanym kicie
może jestem klaunem
nic nie znaczącym w ciemności doktorem who
który w chuju ma własne życie
Miłośc czy w końcu znalazłem ją?
Nienawiść, komu potrzebna to samo zło
Szarość, Takie moje życie czuć chce
Neutralność, To przesżło jak zimowy sen
Co się stało bądź zmusiło cię do spojrzenia w głębie mego oka?
tęsknota i cheć natchnieniem proroka?
Taki jestem i takim sie okaże
czasem się nie bawię
i na straty cię skaże
zabieram go bezpowrotnie
zostawiając to co mam
i biorąć nowe tchnienia
mojego serca i cienia natchnienia
co czujesz gdy poczujesz mnie
moj bosko przeklety glos ?
bujasz się jak kłos ?
czy czasem myslisz o mnie? tesknisz?
na mój ból i utęsknione serce chełpiące
twe spojrzenie denerwujące
szaleństwo w moich zaskakujące
życie ości w kości
zyje w ciemnosci zyje w jasnosci
zyje wszedzie gdzie tylko chce
ale serce peka
wszystko boli
bo jak dlugo patrzec na bol mozna
i zezwalać na to własnej woli...
moje uczucia jak na wojnie sa wybuchy
czy ktos ogarnie moje ruchy ?
Tęsknota, kiedyś się skończy
czlowiek nigdy nie zaskoczy
A Pustka z serca nie wyskoczy
Sen jes wszedzie nawet wtedy gdy budzi mnie
podświadomości szmer
pytasz czemu to wszystko pisze ?
bo w tym świecie są same klisze
błędów tu brak
ten tekst pisze
czuje w mej głowie irak
czarny , szary trochę brązu
tak jak klisza w kolorze mosiądzu
a życie jak
piękny kwiat
zamieniajacy sie w mak
czytam wszystko wspak?
lepiej spakuj plecak
dluga przed nami droga
wkoncu mamy po 17 lat, brat