Jestem okropnym dziwadłem...
Zawsze byłam inna, zawsze odstawałam, zawsze lubiłam coś innego.
Coś innego mnie zachwycało, co innego wzruszało.
Byłam większość życia z ludźmi, z którymi nic mnie nie łączyło...
Robiłam rzeczy, których wcale nie chciałam robić.
Dzisiaj rozumiem dlaczego tak często zawodziłam.
Odwoływałam spotkania, odwoływałam przyjazdy, wolałam być sama.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego dlaczego tak się działo...
JA WCALE TAM NIE CHCIAŁAM BYĆ!
Człowiek tak bardzo czuje potrzebe przynależności, akceptacji i posiadania czegoś, kogoś,że potrafi samego siebie totalnie przygłuszyć.
Ignoruje swoje potrzeby,ignoruje swoją naturę, ignoruje siebie.
Nie czułam się tam dobrze, no może czasami w miarę okej...
Najśmieszniejsze jest to,że nawet jakiś czas byłam przekonana o tym,że Ci ludzie i relacja z nimi to najlepsze co wtedy posiadałam, co było moje.
Brutalna prawda jest taka,że to nigdy nie było moje, bo ja tam zupełnie nie pasowałam, to nie byłam ja.
Zmuszałam się do balang, wlewania w siebie litrów alkoholu, zabaw do rana i śmiechu z żartów, które wcale mnie nie bawiły.
Zmuszałam się do czerpania z tego radości,a tak naprawdę okropnie mnie to męczyło.
Męczyło mnie to udawane towarzystwo, męczyło mnie,że nie mogę przyznać,że lubię musicale i popowe wokalistki bo z miejsca byłam wyśmiana i szyderstwu nie było końca.
Ci ludzie w ogóle mnie nie znają, niby wiedzą co myślę na wiele tematów, wiedzą wiele, ale nie znają mnie naprawdę.
Z żadnym z nich nie byłam naprawdę szczera, zawsze coś ukrywałam.
Co to za relacje? Co to za przyjaciele?.
Im bardziej wzbijam się w górę, im mniej babram się w wiecznych narzekaniach tym mniej mamy wspólnych tematów. Już nie chcę się użalać.
Jeszcze niedawno mówiąc to, co mówię dziś puknęłabym się w głowę.
Powiedziałabym: no dobra, może nie są idealni,ale jacyś są. Właśnie!
Jacyś.. po to,żeby ktoś był, po to,żeby kogoś mieć.
Ja nie chcę mieć byle kogo.
Myślę,że to wszystko trochę przez Nią... im bardziej siebie poznajemy, tym chcemy więcej...
I tak! Do Niej pasuje, z Nią się czuję dobrze. Zna mnie najlepiej... z Nią mogę być szczera do bólu, mogę powiedzieć o tandetnych filmach z Meryl Streep, a Ona po prostu się uśmiechnie i powie: naprawdę?.
Nie boję się mówić, a wręcz zaczęłam lubić te swoje dziwactwa.
Bo zrozumiałam,że to nie sprawia,że jestem dziwna, ale wyjątkowa... niepowtarzalna.
Zupełnie tak, jak Ona. Ta inność nas połączyła... dlatego jest właśnie taka wyjątkowa.
Nigdy nikogo nie udawaj... nigdy się nie zmuszaj bo to zbrodnia przeciwko sobie.