Zauważyłam, że życie toczy się tylko w łikendy, bo życie BM polega tylko i wyłącznie na łikendach. W ciągu tygodnia jakoś nasze dusze porywa ONA. Szkoła. Nasz drugi dom. [:D] W każdym razie owe trzy dni życia minęły pod znakiem nawiązywania nowych znajomości, bo w końcu młodzi jesteśmy i w okół nas jest jeszcze tyle rzeczy nie odkrytych...
-Coś mi dziś nie idzie filozofowanie. Ale nie o tym chcę mówić. Otóż koleżanki poznały całą masę nowych znajomych w postaci żuli i chlorów, zresztą nie tylko [i mają nadzieje na spotkanie]. Już w piątek zaczęła się przygoda, gdy to w Fantazji [ah! oh! jak dawno nas tam razem nie było!] wyśledził nas pan z jakąś zupą w kubku i siedział cały czas obok nas. Oprócz tego, że potłukł wszystkie talerze i był ogólnie przerażający, to było świetnie. Klaudunia bardzo się go bała, nie wiemy czemu, zawsze lubiła takie towarzystwo. Pan wielokrotnie do nas przemawiał słowami jakże boskimi "dziewczyny nie róbta beki!" oraz "kogo nazwałaś naleśnikiem!?". Przeżycie niesamowite, głos zesłany niczym z samych niebios. W sobotę Ania, Paula i Madzia pojechały do Sopotu. Madzia i Paula pobiegać, ale nie wiem z jakim wynikiem, nie chciały się pochwalić. A Ania pojechała z nimi, hmm... nie wiem po co. Dla towarzystwa? I zobaczenia polskiego mooooooooorzaaaaaaaaaaaa! Później wiejski festyn na wieży zamkowej czy coś. Norbi, Perfekt. O ja Cie! I fajerwerki były też. Fajne bardzo. Wszystkim się podobały. Możnabyło spotkać tam oczywiście naszą ekipę, którą reprezentowały Ania, Madzia, Mika+jej men, Paula+jej men, Slavna+jej men. Jej men a towarzysz to samo. Druga grupa reprezentacyjna pozwoliła sobie na wyjazd do, jak już ktoś trafnie zauważył, appleTOWN. Na inny wiejski festyn, który okazał się być fenomenalnym, zajebiaszczym wydarzeniem. Fajni, nowi ludzie i muzyka sprzyjająca integracji. Na zdjęciu pan z państwem od parówek. Który szczególnie zainteresował dziewczyny. Nawet wymyśliły nowy tekst na podryw, ale o podrywach może innym razem...
Autor