komunalne linie granda

Długi majowy weekend...

Niedziela urodzinowo-Amelkowa.

Poniedziałek:

Duże zamieszanie, dojazd do Wrocławia, Klaudia, po chwili Daria, pod Galerię, a następnie na Opolską. Szocia, Krzyś i Maciej. Szybkie ogarnięcie, tramwaj, wyspa! 2 piosenki Bednarka, szybka rezygnacja i kierunek... piwo. Dziwne żetony, których szybko brakuje. Rozkminy nad ewentualnymi znajomymi, jednak pełne pomyłek. Brodka! Show! Noga Brodki w ręce Izku, Izku i przedmaturalny prezent dla niej, tak całkiem na szczęście, happysad? więc znowu na piwo, brak żetonów, długa kolejka, Strachy na Lachy, tany tany tany, rozlane piwo (bo kto wchodzi w tłum...z piwem?) i Grabaż wyglądający jak Dutkiewicz, Myslovitz, pięknie, śpiewy Szoci, dziwne towarzystwo, ciągłe spacery i ciągle koło nas, ładnie ubrany Rojas i jego kości policzkowe na telebimku, ogarnięcie ludu, pół Wałbrzycha (spoko i tak nie pamiętam kto jest kim), KNŻ - bardzo ładnie!, Iza, alarm, akcja ratunkowa, wszystko opanowane :) dziwne rozkminy ze Szklanym, decyzja: powrót na Opolską, więc sklep i na tramwaj (biegusiem), powitanie Betona, ogarnianie jedzenia, Amino rodzinnie, przenosiny do 2 pokoju, siedziałam koło Morgiego, dziwne rozkminy, czytanie Pisma Świętego w poszukiwaniu Egiptczyka, czytanie Montaigne, Stern, MorgenStern? Tak właściwie NachtStern. Putin, cośtamcośtam. Picie piwa z filiżanek, dziwne smsy, ogarnianie łóżek i rozkładu ludności na nich, śpię koło Molko <3 krótka noc, kilkugodzinne wstawanie, śnieg!, żabka od 12, Szocia - bałwanek, śniadanie, herbaty, kawy, kanaposzki, amino, new look Dżoany, decyzja o olaniu 2 dnia majówki, pakowanko, ogarnianko i na pociąg, na dworcu...jak to na dworcu zamieszanie, milion pociągów odwołanych, drugi milion opóźnionych (w tym mój) mimo iż stał na dworcu, dom, jak dobrze i rosół. Home, sweet Home.

No więc co teraz? Juwenalia!