Słuchając Głosu Rozsądku postanowiłem uruchomić ten stary blog i spróbować sobie odpowiedzieć na to pytanie: czym jest szczęście? Wiadomo, że dla różnych osób będzie to zupełnie coś innego... Ja uważam, że szczęście jest wtedy, kiedy człowiek jest spokojny o swój los. Mam już rodzinę, żonę i dwóch synów. Jestem za nich odpowiedzialny. Szczęśliwy mogę się czuć, kiedy wiem, że zapewniam nam wszystko co potrzebne; kiedy wiem, że ten stan jest stabilny. Szczecin widzę w braku przewlekłych chorób, mogę je dostrzec w tym, że chłopcy mają swoje zdanie, choć nie zawsze idzie ono w parze z moim własnym. Że mamy co jeść, czym jeździć i gdzie mieszkać, że jesteśmy zdrowi i mamy siłę. Dawno nic nie pisałem, więc wypadłem z wprawy. Ogólnie nieraz już się zastanawiałem, jak bardzo się zmieniłem względem "kiedyś" (miałem wtedy lat 17-19). I dzisiaj doszedłem do wniosku, że na pewno trochę, ale może nie tak bardzo jak myślę. Może po prostu kiedyś chciałem więcej, a teraz już nie chcę... Może moje umiejętności nie zanikły, bo się zmieniłem i już nie potrafię, tylko schowały się gdzieś z powodu takiego, że mniej chcę? Nie na wszystkie pytania od razu przychodzi odpowiedź, aczkolwiek niektóre pytania warto zadawać konkretnym osobom. Wsłuchując się w Głos Rozsądku niektóre odpowiedzi przyszły od razu, bez wahania. Dlatego uważam, że nie warto rezygnować ze swoich wartości w imię świętego spokoju. Kim byśmy byli, gdyby każdy patrzył na tego drugiego i myślał co to drugie pomyśli, a nie patrzyli na siebie? W sensie nie tyle chodzi o to, żeby ignorować, innych, ile o to, żeby nie zatracić siebie. Ot, luźne przemyślenia o północy.