Dawno mnie tu nie było, więc tak w skrócie w piątek wróciłam z Ulą do domu i do Platinium. W sobotę na 7 do Czernichowa, zajęcia, zajęcia było fajnie, szkoda, że nie mam 18 lat :c Po paru wykładach poszliśmy na stajnię zapytać, czy coś pomóc w przygotowaniach, bo odbywał się Hubertus, pospacerowaliśmy i wrócilismy do sali. Po godzinie poszliśmy na gonitwę. Trwała ok. 50min :) Odbywały się jeszcze skoki i potęga skoku (bodajże), ale urwałyśmy się i pojechałyśmy do koni. Teren na Pakicie w westernie (y), jakoś dostałam do 'strzemion', pasowałoby trochę jeszcze dorosnąć i się będzie idealnie jeździło westernowo :D Nie ma to jak objechać Głogoczów i się w nim pogubić. Jak wróciłyśmy do stajni to nie wiadomo, ale jechałyśmy przed siebie, konie nas kierowały w tej mgle, ciemnościach, bez światła, przez rzekę, las... Teren HARD ! :) Po 2h wszyscy cali i zdrowi dojechali. W tym wszystkich dotrzymywała nam radosna atmosfera- śpiewy ułańskie i discopolowe :D Oby więcej takich, ale bez problemów :) Po powrocie do domu myknęłam do Oli się przywitać W niedzielę rano pakowanie, do przychodni i na zawody. Pucowanie koni, przygotowywanie sprzętu. Gdy wszyscy byli gotowi to wsiadliśmy na nasze rumaki i paradą do Boiska. Pakita bała się białych kresek na boisku i mi odskoczyła, ale dałyśmy sobie rade :) Dwa kułeczka po boisku jedno w stępie drugie w kłusie i powrót na łąkę. Rozgrzaliśmy konie i rozpoczęła się gonitwa :D Pierwszy raz w życiu na koniu brałam udział w gonitwie :) Jestem z siebie dumna. Prawie miałam kitę, ale w przyszłym roku uda nam się
Kita została i tak u nas, bo Ulka złapała
Flo pamiątkowe jest i zdjęcie też
Hubertusa zaliczamy do udanego