Czasem żyć, to tak trochę umrzeć. Ale jeżeli chcę zacząć żyć normalnie to muszę uśmiercić część mnie. Muszę zabić wspomnienia. Zagłuszyć ten cholerny głos w głowie.
Bilans:
9:00 - musli z jogurtem naturalnym
takie tam "szkoda gadać"
Razem: 250 kcal + te inne, bardziej kaloryczne
Ćwiczenia:
120 skłonów w bok
Nowy tydzień, który chcę zacząć jako nowe życie. Nie zwracając uwagi na to, co było.
Przesadziłam dzisiaj trochę z jedzeniem, ale cieszę się, bo po raz pierwszy od bardzo dawna zjadłam normalny obiad. Fajnie. Na początku nie bardzo podobało mi się to (tym bardziej ten smażony schabowy), ale stwierdziłam, że dawno tego nie jadłam, że mogę, to znaczy chyba mogę....
Jest dobrze, jest źle... Kurwa. Zdecyduj się.
Może jeszcze ogarnę jakieś ćwiczenia. Chcę.
Powiedziała, że od początku wakacji schudłam. Dużo schudłam. Że widać. Że źle, że tak szybko. Że muszę jeść wszystko. Nie muszę jeść tego w ogromnych ilościach, ale powinnam jeść. Eh, przypomniała sobie o mnie.
Idę zrobić sobie zieloną herbatę. Powinnam się pouczyć, bo konkursy i w ogóle, ale tak bardzo mi się nie chce.
Tak dawno przebywałam wieczorami na dworze. Znowu chciałabym. Lubię nocne spacery. Kocham <3