Tydzień, a już nie rozumiem.
W połowie jestem w pełni szczęśliwa tak jakby już to się stało, ale jeszcze tak nie jest.
Jestem pewna, a zarazem pełna wątpliwości i obaw, że tak nigdy nie będzie.
Jedna piosenka, a tyle może zmienić. Odsluchasz, wpadasz. Boję się jej nawet gdy gra w dzień.
W nocy wyrywam kabel od słuchawek, ale ona gra dalej, głośniej, a mi wychodzą z przerażenia oczy.
Oni zabijają się o mnie, próbują Ci mnie odebrać chciaż wcale nie jestem Twoja.
One zabijają się o Ciebie.
Czemu więc my nie zabijamy się o siebie?
Ty wciąż niepewny, ja aż za bardzo zdecydowana.
Czy ja i Ty mamy sens...
Czy kiedykolwiek będzie "My"?
pomocy.