Na wstępie- obrazek dla ucieszenia oka i połechtania nieposkromionych zmysłów i pragnień.
No i do meritum. Nadchodzą kresy. Ale ciulowo to brzmi, jednak nie da się napisać tego w liczbie pojedynczej, przez co traci to nieco na mocarności i majestatyczności. Trudno. A o kres czego mi tutaj chodzi? Mianowicie;
*2011 rok tupie swymi traperami, więc rozpocznie się nowa dekada. Jakieś tam wierzenia na pewno wspominają, że co dekadę coś się zmienia. Zmiany mogą być dwie- na lepsze lub na gorsze.
*Ku uciesze wszystkich studentów SruKaWu nadszedł koniec zajęć, ale to nie wszystko, bo....
*... od 10 stycznia rozpocznie się kolejna tyrka i nastąpi kres powyższego kresu (mało lirycznie, nie?)
*Styczeń zapowiada się masakrą i zakończeniem beztroskiego życia, które dopiero z tej perspektywy wydaje się być beztroskim, jak to zwykle bywa.
*Planuję zamknąć coś, do czego, z racji wrodzonego tchórzostwa, brak mi odwagi
*A ostatnim kresem jest koniec pobłażania, bo niedługo znika ta jedynka z przodu i zacznie się "dzieścia" maderfaker.
Zapewne nie przywitam Was już przed świętami w radośniejszym nastroju, także życzę wszystkim (naprawdę wszystkim), aby ta nadchodząca dekada nie była gorsza, żeby wolny czas wycisnąć jak najbardziej się da, mobilizacji do wykonywania obowiązków, odwagi w podejmowaniu ważnych decyzji, a zdrowia, szczęścia i całej reszty z tego pakietu na pewno jeszcze ktoś będzie Wam życzył, więc wbijam w to lachę.
Alleluja! :D